Z MIŁOŚCIĄ

 

„MIŁOŚĆ TO NAJPIĘKNIEJSZY I ZARAZEM NAJTRUDNIEJSZY SPOSÓB ODNOSZENIA SIĘ CZŁOWIEKA DO CZŁOWIEKA. TO NAŚLADOWANIE POSTAWY BOGA DO LUDZI. TO TAKI SPOSÓB ISTNIENIA, KTÓRY CZYNI NAS PODOBNYMI DO BOGA”.
ks. dr Marek Dziewiecki „Miłość na manowcach”

 

Poniżej cytujemy tekst o miłości autorstwa ks. dr Marka Dziewieckiego. Szczególnie zachęcamy do zapoznania się z książkami o miłości małżeńskiej takimi jak „Miłość na manowcach”, „Wybacz, pojednaj się i kochaj!” czy „Odzyskana miłość”. Polecamy również wszystkie filmiki ks. dr Marka Dziewieckiego dostępne w internecie. Życzymy wszystkim wspaniałych owoców zgłębiania największej z miłości, jaką jest miłość małżeńska.

 

Miłość małżonków

 

Księga Pieśni nad Pieśniami ukazuje nam tęsknotę mężczyzny i kobiety za wielką miłością, za byciem dla siebie nawzajem w sposób, który wzrusza i umacnia, który daje poczucie bezpieczeństwa i trwałą radość oraz sprawia, że chce nam się żyć w każdej sytuacji. Ta tęsknota za wyjątkową miłością wynika z naszej ludzkiej natury. Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, a On jest miłością. Stwórca to wspólnota trzech kochających się Osób: Ojciec, Syn i Duch Święty. To najszczęśliwsza rodzina we wszechświecie. Odkąd wcielony Syn Boży objawił nam tajemnicę Trójcy Świętej wiemy już, że Bóg jedyny nie jest Bogiem samotnym, gdyż jest wzajemną miłością trzech Bożych Osób. To właśnie dlatego nie jest dobrze człowiekowi być samemu.

Samotność to pierwsze zło, jakie demaskuje Stwórca, gdyż w osamotnieniu nie jesteśmy podobni do Boga – nie mamy od kogo przyjmować miłości i nie mamy komu okazywać naszej miłości. To właśnie dlatego pierwszym poleceniem Boga jest małżeństwo i rodzina: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28). Pragnienie potomstwa jest istotnym kryterium, bo to najpewniejszy sprawdzian wzajemnej miłości małżonków.

 

Pokonanie samotności

 

Miłość małżeńska i rodzicielska to pierwsze polecenie, jakie Bóg kieruje do mężczyzny i kobiety, gdyż to najpiękniejszy sposób pokonania samotności. Nie wystarczy przecież spotkać kogokolwiek, by uwolnić się z osamotnienia. Radosne bycie razem ma miejsce jedynie wtedy, gdy spotykają się osoby, które siebie znają i kochają. Im większa wzajemna miłość, tym większa radość i tym większe poczucie bezpieczeństwa. A miłość małżeńska jest największa ze wszystkich form miłości między mężczyzną a kobietą.

Wziąć kogoś za żonę/męża to wybrać za osobę, którą odtąd kocham najbardziej na tej Ziemi, której zawierzam mój los doczesny, której okazuję miłość z bliska i z którą pragnę mieć dzieci. Małżonkowie powinni tylko Boga kochać jeszcze bardziej. Wszyscy narzeczeni – podobnie jak mężczyzna i kobieta z Księgi Pieśni nad Pieśniami – pragną być w małżeństwie ogromnie szczęśliwi. Pragną razem powracać do raju utraconego po grzechu pierwszych ludzi. Jednak nawet najbardziej czułe zakochanie i zawarcie sakramentalnego małżeństwa nie gwarantuje automatycznie, że ona i on będą ze sobą – a później także z dziećmi – szczęśliwi. Zależy to od ich przygotowania do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. To przecież nie jakaś abstrakcyjna miłość kocha i zachwyca, lecz konkretny mężczyzna czy konkretna kobieta. Podobnie to nie miłość rozczarowuje w małżeństwie – jeśli rozczarowuje – lecz rozczarowuje ten konkretny mąż czy ta konkretna żona.

 

Zakochanie to jeszcze nie miłość

 

Pogłębione przygotowanie do małżeństwa to przechodzenie od zakochania do miłości. Znana piosenka mówi, że łatwo powiedzieć: kocham, trudniej natomiast tę deklarację wprowadzić w czyn, bo w miłości „jest kolor nieba, ale także rdzawy pył gorzkich dni”. Miłość od święta, czyli wtedy, gdy wszystko świetnie się układa, to sama radość i kawałek Nieba na Ziemi. Jednak w codzienności miłość powiązana jest z ciężką pracą, z dyscypliną, z panowaniem nad ciałem i emocjami, z niepokojem o los kochanej osoby, a czasem z ogromnym bólem. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy ktoś, kto powinien nas wiernie i ofiarnie kochać, na przykład rodzic czy małżonek, przeżywa kryzys i zadaje nam cierpienie.

 

Trudna miłość

 

W naszych czasach miłość stała się jeszcze trudniejsza nie tylko ze względu na to, że jest wyśmiewana czy że w jej miejsce podstawiane są groźne imitacje. Stała się trudniejsza również z tego względu, że coraz mniej jest takich osób, które uczą się od Boga dojrzale kochać. Spotykamy takich nastolatków czy dorosłych, którzy trzymają się za ręce, a mimo to zwracają się do siebie agresywnym tonem, albo wręcz używają wulgaryzmów. Doczekaliśmy się czasów, w których coraz więcej ludzi wstydzi się okazywać miłość, czułość, tęsknotę, wdzięczność.

Ważne jest, by wiedzieć, że zakochanie nie jest jeszcze miłością, gdyż mylić miłość z czymś, co miłością nie jest, to błąd tak poważny, jak mylenie życia ze śmiercią. Błędne jest przekonanie, że miłość to takie „piękne” uczucie i że zakochanie jest już miłością. W rzeczywistości kochać to coś nieskończenie więcej niż przeżywać najpiękniejsze nawet emocje czy nastroje. Gdyby miłość była uczuciem, to wtedy nie można byłoby jej ślubować, gdyż uczucia są zmienne, zaskakują nas samych i bywają nieobliczalne. Tymczasem miłość jest trwała, wierna i niezależna od uczuć, jakie przeżywamy tu i teraz. Uczucia są cząstką mnie, są moją własnością, a miłość jest większa ode mnie. Ja w niej uczestniczę, gdy kocham, lecz nie jestem miłością, bo nie jestem Bogiem. Dojrzała miłość to postawa, a nie nastrój. Kto kocha, ten nie kieruje się uczuciami.

 

Miłość to nie uczucie

 

Błędne przekonanie, że miłość to uczucie wynika z tego, że każdy, kto kocha, przeżywa silne uczucia. Nie istnieje miłość bez uczuć! Emocjonalna obojętność wobec drugiej osoby świadczy o tym, że jej nie kochamy. Z faktu jednak, że uczucia zawsze towarzyszą miłości, nie wynika, że miłość jest uczuciem, czy że uczucia stanowią istotę miłości. Gdy w słoneczny dzień wychodzę na spacer, wtedy towarzyszy mi mój cień. O ile jednak łatwo odróżnić cień ode mnie, o tyle wielu ludziom sprawia trudność odróżnienie uczuć, które towarzyszą miłości od postawy troski o kochaną osobę. To wierna i ofiarna troska, a nie uczucie, stanowi istotą miłości. Kto kocha, ten przeżywa różne uczucia, w zależności od tego, co dzieje się z kochaną osobą. W relacji z tą osobą nigdy jednak nie kieruje się uczuciami, lecz Dekalogiem.

W każdym swoim słowie i czynie Jezus wyrażał swoją miłość, ale również Jego miłości towarzyszyły różne stany emocjonalne. Co innego przeżywał Jezus wobec tych, którzy kochali bardziej niż inni, a zupełnie innych przeżyć doświadczał w kontakcie z ludźmi, którym rozwalał stoły czy przed którymi się bronił. Nasze emocje sygnalizują to, co dzieje się w nas samych i w naszym kontakcie z bliźnimi. Jeśli kochający rodzice odkrywają, że ich syn jest narkomanem, to przeżywają wtedy dramatyczny niepokój, lęk i wiele innych bolesnych uczuć właśnie dlatego, że kochają. Jeśli z kolei widzą, że syn ten uwalnia się z nałogu i zaczyna postępować szlachetnie, wtedy odczuwają wielką radość i wzruszenie.

Mylenie miłości z uczuciami i zakochaniem, które jest stanem emocjonalnym, prowadzi do tego, że to uczucia stają się dla nas kryterium postępowania. Tymczasem uczucia – podobnie jak popędy – bywają nieobliczalne, a kierowanie się nimi prowadzi do życiowych pomyłek i dramatów. Ludzie, którzy kierują się miłością, potrafią kochać także tych, wobec których odczuwają emocjonalną niechęć, rozżalenie czy bolesne rozgoryczenie.

 

Nie kieruj się uczuciami

 

Bóg jest miłością, a nie uczuciem! Dojrzały człowiek odróżnia miłość od uczuć, które miłości towarzyszą. Wie, że miłość to świadoma i dobrowolna postawa, a uczucia to tylko jeden ze sposobów przeżywania i okazywania miłości. Miłość to kwestia wolności i daru, a uczucia to kwestia emocjonalnych potrzeb i spontaniczności. Skupia nas na trosce o innych ludzi, a uczucia skupiają nas na naszych własnych przeżyciach i potrzebach. Miłość jest szczytem bezinteresowności i wolności, a więzi oparte na potrzebach emocjonalnych prowadzą do zależności od drugiej osoby i do agresywnej zazdrości o tę osobę.

Ta postawa owocuje pogodą ducha i spokojem, a skupianie się na uczuciach prowadzi do wewnętrznych niepokojów i napięć. To właśnie dlatego „radość” człowieka zakochanego okazuje się niespokojna, a zakochani potrafią ranić się wzajemnie emocjonalnymi szantażami. Miłość prowadzi do budowania więzi, które cieszą zawsze i w każdej sytuacji, a kierowanie się uczuciami – typowe dla ludzi zakochanych – prowadzi do pochopnego wiązania się z kimś, kto nas może skrzywdzić, zamiast nas kochać i wspierać. Miłość jest zawsze mądra, a zakochanie bywa ślepe.

 

Zakochać się

 

Zakochać potrafią się już dzieci w przedszkolu, a przecież jest oczywiste, że one nie potrafią jeszcze kochać i dlatego nie mogą zawrzeć małżeństwa. To zafascynowanie emocjonalne, które może przyjść bez powodu i odejść bez przyczyny. Nie trwa ono wiecznie. Przemija. Zamienia się w miłość, albo w nicość. Człowiek zakochany kieruje się uczuciami i dlatego bywa nieobliczalny w swoim postępowaniu. Potrafi skrzywdzić samego siebie, na przykład ufając komuś, kto na zaufanie nie zasługuje. Potrafi też skrzywdzić osobę, w której się zakochał, odrywając ją od rodziców i Boga, albo wciągając w seks, alkohol czy narkotyk. Ten, kto kocha, panuje nad sobą, nad ciałem, popędami, emocjami. Ktoś taki nigdy nie skrzywdzi drugiej osoby. Zakochanie to szansa na miłość, ale to jeszcze nie gwarancja, że zakochany nauczy się dojrzale kochać.

W książce „Ziemia, planeta ludzi” A. de Saint-Exupéry wspomina wieczór spędzony u znajomych, którzy mieszkali „gdzieś na odludziu” w Argentynie, w starym, pełnym uroku i tajemnic domu. Dwie nastoletnie córki gospodarzy uważnie przyglądały się młodemu pisarzowi i we wnętrzu serca stawiały mu raczej negatywne oceny. Saint-Exupéry domyślał się tego, gdyż w dzieciństwie jego siostry wtajemniczyły go w podobne zwyczaje. Wspominając spotkanie z tamtymi dziewczętami, pisarz snuje refleksję: „Nadchodzi dzień, kiedy w dziewczynie budzi się kobieta. Marzy, by wreszcie postawić komuś piątkę. Ta piątka leży na sercu. Wtedy właśnie zjawia się jakiś głupiec. Po raz pierwszy przenikliwe oczy mylą się i stroją przybysza w piękne piórka. Jeśli głupiec mówi wiersze, dziewczyna ma go za poetę. I oddaje serce, które jest zdziczałym sadem temu, kto lubi tylko strzyżone parki. I głupiec bierze księżniczkę w niewolę”.

 

Młodzi i miłość

 

Wielu nastolatków pochodzi z rodzin, w których jest za mało miłości, za mało czułości, za mało wychowania. W takiej sytuacji niektórzy z nich próbują „zagłuszyć” ten brak poprzez alkohol, narkotyk, seks czy agresję. To bardziej chłopcy. Z kolei dziewczęta próbują jak najszybciej uciec z mało szczęśliwego domu rodzinnego. Zwykle wpadają wtedy z deszczu pod rynnę, czyli wiążą się z mężczyznami, którzy nie potrafią kochać. Coraz więcej młodych ludzi oczekuje od księdza, by był „nowoczesny i postępowy”, zamiast wierny Bogu i człowiekowi.

Chcą, by wszystko tolerować i akceptować, albo by wręcz twierdzić, że każde zachowanie – także w sferze seksualnej – jest dobre, jeśli tylko sprawia przyjemność czy jeśli tylko obydwie strony się na takie zachowanie godzą. A przecież obydwie strony mogą się godzić także na to, co jest destrukcyjne, grzeszne i co radykalnie oddala od miłości. Obecnie mniejszość stanowią tacy młodzi ludzie, którzy stanowczo i konsekwentnie respektują swoje własne aspiracje i ideały, swoją więź z Bogiem i swoje pragnienie, by uczyć się czystej, wiernej miłości oraz by wiązać się wyłącznie z kimś takim, kto nie tylko chce, ale też potrafi kochać. Tacy ludzie potrafią godzinami rozmawiać o miłości, czystości, wierności, małżeństwie i rodzinie. Stawiają sobie twarde wymagania, by dorastać do tak wielkiej miłości, jaką proponuje Bóg, czyli do miłości czystej, wiernej, nieodwołalnej, czułej i ofiarnej.

 

Emocjonalna niewola

 

Zakochanie jest pewnego rodzaju emocjonalną niewolą. Na szczęście tego typu niewola nie trwa wiecznie. Wystawia natomiast zakochanych – także tych szlachetnych i Bożych – na poważną próbę dojrzałości. Łatwo bowiem ulec wtedy nastrojom chwili czy pożądaniu. Jeśli on i ona w fazie zakochania łamią zasady Dekalogu, to zakochanie z tajemnic radosnych zamieni się w tajemnice bolesne czy wręcz w tajemnice tragiczne. Może doprowadzić do cudzołóstwa, popadania w uzależnienia, do utraty więzi z rodzicami i do ucieczki od Boga. Niemoralnie przeżywane zakochanie radykalnie oddala od miłości, małżeństwa i radości. Zakochanie przeżyte przez mężczyznę i kobietę w czystości i w przyjaźni z Bogiem to błogosławiony sposób dorastania do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, czyli do tej miłości, która jest silniejsza niż śmierć i której wody wielkie nie zdołają ugasić” (Pnp, 8,7).